Krótki łańcuch, rozpadająca się buda, zlewki w misce, a do tego wszystkiego olbrzymie mrozy.
Taki widok, choć wciąż boli, nie jest dla nas niczym nowym.
Ale… W takich warunkach suczka miała urodzić swoje dzieci. Kolejna ofiara braku sterylizacji zwierząt. Pewnie liczyła na to, że jej dzieci, które dopiero mają przyjść na świat, czeka lepsze życie, niż ma ona.
Niestety, dobrze wiemy, gdzie mogłoby trafić szczeniaki-kundelki, urodzone na wsi. Być może część znalazłaby domy, ale obawiamy się, że większość z nich skończyłaby standardowo – na łańcuchu lub w ciasnej i ciemnej komórce. To i tak jest ta bardziej optymistyczna wersja, którą zakładamy.
Na szczęście znalazł się człowiek, który poruszony losem suni, nie przeszedł obok niej obojętnie. Zgłosił to nam, a my nie zawahaliśmy się ani chwili, szczególnie że młode mogły przyjść na świat w każdym momencie.
Suczkę z wielkim brzuchem przetransportowaliśmy do naszej kochanej i niezawodnej Pani Marii Kołodziejek, która otoczyła ją swoją opieką.
W dniu, kiedy sunia po raz pierwszy mogła zjeść syty posiłek, kiedy mogła bezpiecznie położyć się w ciepłym kącie – nadszedł czas porodu.
Finał tej historii jest szczęśliwy – suczka wydała na świat aż 7 szczeniąt, które razem z nią są bezpieczne, najedzone i mają wszystko, czego potrzebują.
Dzięki dobrym duszom świeżo upieczona mama dostaje dobrą karmę i specjalne witaminy. W najbliższym czasie weterynarz zdecyduje, kiedy suczka będzie mogła zostać wysterylizowana, a dla maluchów, kiedy będzie już to możliwe, będziemy szukać domów, gdzie zawsze będą miały ciepły kąt, pełne brzuszki i kochającą rodzinę.
Dla całej gromady już na początku kwietnia będziemy szukać kochających domków, więc powoli zbieramy chętnych i będziemy wybierać najlepsze rodziny.
Pilnie potrzebujemy środków na opiekę weterynaryjną, szczepienia, odrobaczenia, a później na sterylizację suczki.